Kelner, który podsłuchiwał polityków i biznesmenów w restauracji "Sowa i Przyjaciele", tłumaczy, że politycy "dostali to, na co zasłużyli". I sugeruje, że zleceniodawcą afery taśmowej były służby specjalne.
Afera taśmowa
- Po prostu poczucie złości, poczucie tego co wiedziałem, tego zawłaszczania państwa, kupczenia nim, bezkarny sposób traktowania go, gdzieś narastało i była to jedna z rzeczy, którą mogłem zrobić. Nie było wielu innych dostępnych możliwości, więc to robiłem - powiedział w "Kontrwywiadzie" RMF FM.
Podsłuchwani chcieli odkupić kompromitujące nagrania
Lassota ujawnił, że niektórzy biznesmeni i politycy chcieli odkupić od niego kompromitujące nagrania. - Biznesmeni i politycy proponowali nam zakładanie fundacji, pranie pieniędzy. Więc myślę, że też nie byłoby problemu z dotarciem do nich i sprzedażą tych taśm. Po wybuchu afery wiele osób zwracało się do mnie z pytaniami, czy nie sprzedałbym za naprawdę grube pieniądze. Nie zrobiłem tego, bo tych nagrań nie miałem - podkreślił.
Oskarżony o współudział w nielegalnym podsłuchiwaniu osób publicznych nie wie, kto był zleceniodawcą operacji. Poznał Marka Falentę, ale z nim kontakt utrzymywał Łukasz N. W rozmowach na temat biznesmena, nigdy nie padło stwierdzenie, że to on stoi za aferą podsłuchował - wyjaśnił Lassota. - To była rozgrywka polityczna w wykonaniu służb, w której po prostu byliśmy pionkami - przekonuje.
Przesłuchwanemu kelnerowi grożono śmercią
- Mam takie poczucie takiej dziejowej sprawiedliwości, że ludzie, którzy dopuszczali się tego kupczenia i zawłaszczania państwem, jednak skandalicznych rzeczy i rozmów, ponieśli tego konsekwencje - podkreślił. Wzorem dla młodego kelnera był Radosław Sikorski. Jego publiczny wizerunek - wyjaśnił Lassota - rozmijał się z rzeczywistością, jaką obserwował podczas rozmów w restauracji "Sowa i Przyjaciele".
Kara więżenia za nielegalne podsłuchiwanie
Prokuratura przedstawiła we wrześniu ub.r. akt oskarżenia dla Marka Falenty oraz kelnerów: Łukaszowi N. i Konradowi Lassocie. Za nielegalne nagrywanie osób publicznych od 2013 do 2014 roku grozi im do dwóch lat więzienia. Śledczy nie znaleźli dowodów, wskazujących na udział polskich i obcych służb specjalnych w aferze taśmowej. O rosyjskim zleceniodawcy wspominał z trybuny sejmowej Donald Tusk, gdy był jeszcze premierem. Pierwsze stenogramy z podsłuchanych rozmów opublikował tygodnik "Wprost" w czerwcu 2014 roku.
Konrad Lassota wyraził nadzieję, że nie pójdzie do więzienia. Wydał książkę, w której opisuje aferę podsłuchową "od kuchni". Publikacja nosi tytuł: "Jak podsłuchałem system: Ośmiorniczki, czyli elita na widelcu".
GW
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Komentarze
Pokaż komentarze (58)