Lech Wałęsa. Źródło: Wikimedia Commons
Lech Wałęsa. Źródło: Wikimedia Commons

Wałęsa przyznaje: "Popełniłem błąd". Teczka "Bolka" rewanżem za "Olina"?

Redakcja Redakcja Polityka Obserwuj notkę 81

Lech Wałęsa zaprzecza, by współpracował z SB i apeluje do tajemniczego esbeka, by wyjawił prawdę o jego rzekomej współpracy. 

Wałęsa: nie zostałem złamany

- Nie zostałem złamany w grudniu 1970 r, nie współpracowałem z SB, nigdy nie brałem pieniędzy, żadnego ustnego, ani na piśmie nie złożyłem donosu. Popełniłem błąd, ale nie taki, dałem słowo, że go nie ujawnię, na pewno nie teraz jeszcze nie teraz - zapewnił Wałęsa. Były prezydent dodał, że jeśli prawdziwy sprawca nie ujawni prawdy, "będzie kłopot".

Alkohol w teczce Bolka

Wałęsa porównał czasy internowania w stanie wojennym do okresu lat 70.: - W internowaniu napisano, że wypiłem dużo alkoholu. Prawdą jest, że ani jednej butelki wódki, ani białej, ani kolorowej, ani jednego piwa, parę szampanów i kilka win. Pozwoliłem natomiast brać na moje konto, kiedy mnie proszono. Z tego widać, że było pobrane trochę tego za moją wiedzą, ale nie dla mnie. Podobnie jest i w tej sprawie - współpracy, pieniędzy i donosów - stwierdził.

Lech Wałęsa: W tamtym czasie wszyscy podpisywali i ja też podpisałem. Ale zrobiłem to po to, żeby ich ograć (nagranie z 2011 r.).

 

Źródło: TVN24/x-news

 

W kolejnym tłumaczeniu Wałęsa zmienił zdanie. Zasugerował, że donosy, znalezione w teczce TW "Bolek" są jego notatkami, które SB zabezpieczyła w trakcie rewizji: - Podczas wielu rewizji, jakie przeżywałem wpadały różne notatki pisane odręcznie, zebrano też z zakładów, gdzie pracowałem wszystkie pisma odręcznie napisane, zebrano też z różnych instytucji, a nawet z sądów pracy pisma odręcznie pisane z walki o bezprawne zwolnienia z pracy. Podczas jednej z rewizji wpadła odręcznie napisana osobista moja relacja z grudnia 1970 r [były tam nazwiska i zachowania]. Materiały te można wykorzystać jako donosy. Dlatego jeśli znaleziono jakieś niejasne dokumenty należy to dokładnie fachowo sprawdzić - napisał.

Zbigniew Bujak i Witold Waszczykowski komentują akta Bolka

Jedna z legend podziemnej "Solidarności", Zbigniew Bujak, potwierdził, że elity opozycji antykomunistycznej wiedziały o agenturalnej przeszłośći Wałęsy. - Nigdy nie mieliśmy wątpliwości co do współpracy Lecha Wałęsy z SB. Wiedzieliśmy, że do 1976 roku była. Chyba wszyscy wiedzieli o tym od lat. Ja wiedziałem od początku roku 80., jeszcze przed sierpniowym strajkiem - powiedział w piątek w RMF FM.

Witold Waszczykowski skierował apel do dawnych komunistycznych dygnitarzy, by oddali dokumenty z okresu PRL. - To nie jest sprawa jednostronna, tylko Lecha Wałęsy. Ona rzutuje na to, jak tworzyła się Polska i jej elity - komentował szef MSZ odkrycie IPN w domu Kiszczaka. - Projekt wolna Polska mógł być sterowany. Niektórzy działacze opozycji, jak np. Lech Wałęsa, mogli być marionetkami sterowanymi przez reżim - dodał Waszczykowski w TVN24.

Tajne akta PRL w prywatnych zbiorach

Dlaczego Czesław Kiszczak nie wysłał listu do Archiwum Akt Nowych z teczką tajnego współpracownika "Bolek"? Dokument datowany jest na kwiecień 1996 rok. Były szef MSW nie pozostawił informacji, dlaczego wtedy nie ujawnił nowych informacji o współpracy Lecha Wałęsy z SB. Czy był to element gry na haki w III RP?

Taką tezę stawia były dziennikarz, Rafał Kasprów, który z bliska przyglądał się wydarzeniom politycznym w latach 90. - Od grudnia 1995 trwało na lewicy poszukiwanie sposobu żeby odwrócić aferę Oleksego i znaleźć coś na Wałęsę. 26 stycznia 1996 roku z powodu oskarżeń i w świetle ujawnionych okoliczności relacji z Władimirem Ałganowem, agentem rosyjskiego wywiadu, z funkcji premiera ustąpił Józef Oleksy. Postkomunistyczny układ się chwiał i jeśli kiedykolwiek w III RP został poważnie trafiony to właśnie wówczas - analizuje. Kasprów sugeruje, że teczka "Bolka" miała być polisą dla kariery Józefa Oleksego, oskarżonego przez UOP o szpiegostwo na rzecz Rosjan.

- Dlaczego więc Kiszczak nigdy nie wysłał paczki i listu datowanego na kwiecień 1996? - zastanawia się dziennikarz. - Bo już nie musiał. O ile jeszcze w styczniu - marcu 1996 mogło się wydawać, że nie wiadomo w jaką stronę pójdzie sprawa “Olina”, to już w kwietniu było jasne, że sprawa zostanie “wyciszona”. W maju prokurator Gorzkiewicz grzecznie umorzył sprawę, wcześniej udostępnił Józefowi Oleksemu akta śledztwa - dodał. Zdaniem Kasprowa, agentura rosyjska w Polsce poczuła się przez chwilę zagrożona, a w połowie lat 90. działania kontrwywiadowcze podejmowali funkcjonariusze, podlegający Zbigniewowi Milczanowskiemu - bliskiemu współpracownikowi Wałęsy.

- Ruch Solidarności był w stanie żyć i nadgryzać PRL pomimo najlepszych, wręcz podrecznikowych działań generała. To prawda, że transformacja ustrojowa zapewne przebiegałaby całkiem inaczej, zapewne mniej korzystnie dla dawnej bezpieki i ludzi reżimu, gdyby nie udało się napompować Wałesy do rozmiarów miedzykontynentalnego balona i przekonać wszystkich w Polsce i za granicą, że to nie Naród dokonywał rewolucji i domagał się wolności, a Wałęsa je Narodowi przyniósł na tacy - komentowała Agnieszka Romaszewska. - I tak najwieksza kombinacja operacyjna dobiegła końca. Gdy umiera człowiek mogą żyć jego idee. Bezpieczniak nie ma idei. Kombinacja operacyjna pękła jak dzban rozbijany na grobie wojownika - zakończyła wpis na Facebooku.

Źródło: wykop.pl, rmf24.pl

GW

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka