Brunon Kwiecień wzorował się na Andersie Breiviku, natomiast ABW działała legalnie - uzasadniał krakowski sąd wyrok 13 lat więzienia dla oskarżonego.
Chemik został skazany za planowany zamach na Sejm RP, nielegalne posiadanie broni i nakłanianie innych osób do przestępstwa.
Brunon Kwiecień skazany za zamach
Zdaniem sądu, działania Brunona Kwietnia miały doprowadzić do zamachu stanu w wyniku aktu terrorystycznego. Wyrok wydała sędzia Aleksandra Almert, która przez pięć godzin uzasadniała swoją decyzję. Na rozprawie końcowej, oskarżony 48-latek pojawił się ze znaczkiem "Polski Walczącej", wpiętej w marynarkę.
- Nie ma żadnego dowodu, by oskarżony wycofał się z planowanego zamachu na Sejm - oceniła sędzia. Według świadków, zeznających w sprawie, Kwiecień był nieufny i zamknięty w sobie. Uważał się za "prawdziwego Polaka" - opisywał potencjalnego terrorystę sąd. Zamach bombowy na instytucje państwa pozwoliłby mu przejść do historii, tak jak w przypadku Andersa Breivika w Norwegii.
- To też osoba, która ma poczucie wyjątkowości, nie przeżywa poczucia winy i wyrzutów sumienia, akceptuje postawy aspołeczne i naruszanie prawa, jeśli to prowadzi do celu. Miał poczucie misji - mówiła sędzia Almert.
Akcja ABW była legalna
Krakowski Sąd Okręgowy ocenił, że akcja agentów ABW, którzy prowadzili sprawę Brunona Kwietnia, była legalna i zrozumiała: - Opinia fonoskopijna Instytutu Ekspertyz Sądowych była dowodem, że czynności operacyjne zostały przeprowadzone w sposób rzetelny. I w samą porę, bo
Kwiecień robił przygotowania do zamachu od 2009 r. - brzmi uzasadnienie. Kwiecień nie był również podżegany do przestępstwa, działania ABW nie były zatem prowokacją.
Zdaniem sędzi Almert, gdyby chemik zdecydował się wysadzić Sejm, "mówilibyśmy o zgliszczach państwa". Podkreślała również, że nie można wykluczyć zamachu terrorystycznego w przyszłości.
Śledczym nie udało się odkryć broni, przechowywanej przez
Brunona Kwietnia. Dotarli jedynie do spisu, o którym zeznali świadkowie. Chemik planował umieścił 4 tony materiału, podobnego do saletry, pod budynkiem Sejmu. Namawiał dwóch studentów, by wraz z nim przeprowadzili zamach. W toku śledztwa Kwiecień przyznał się do zarzucanych mu czynów, ale twierdził, że był inspirowany przez inną osobę i nie jest zatem winny. Według jego wersji, nie zachęcał studentów do podjęcia zamachu.
Źródło: Gazeta Krakowska.
GW
Zobacz także:
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.