Konferencja Episkopatu Kobiet w ramach Ogólnopolskiego Strajku Kobiet w Warszawie. Fot. PAP/Paweł Supernak
Konferencja Episkopatu Kobiet w ramach Ogólnopolskiego Strajku Kobiet w Warszawie. Fot. PAP/Paweł Supernak

Ogólnopolski Strajk Kobiet. Awantura z działaczami pro-life

Redakcja Redakcja Polityka Obserwuj notkę 100

Tysiące demonstrujących ponownie wyszło na ulice w ramach drugiego dnia Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Protest został rozszerzony o kolejne postulaty, wyrażone w formie petycji i przekazane partiom politycznym.

Petycja kobiet

Liderzy "Czarnego Protestu" działają - jak twierdzą - prewencyjnie. Ustawa o zakazie aborcji, napisana przez organizację "Ordo Iuris", została odrzucona przez Sejm kilka tygodni temu. Stowarzyszenia lewicowe nadal protestują, bowiem nie zgadzają się na dyskryminację kobiet.

W biurach wszystkich partii, zasiadających w parlamencie, pojawili się działaczki w czarnych strojach. Wręczyli politykom petycję, w której żądają: wsparcia dla metody in vitro, rozszerzonej edukacji seksualnej w szkołach, ścigania seksistowskich wypowiedzi, skutecznej eliminacji problemu molestowania seksualnego czy modelu świeckiego państwa. - Przyszłyśmy z petycją, mamy różne postulaty, mamy nadzieję, że partie polityczne i politycy wezmą je pod uwagę i zastanowią się nad nimi - stwierdziła Paulina Piechna-Więckiego ze stowarzyszenia "Inicjatywa Polska".

Petycja wzywa polityków do respektowania orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego - "przywrócenia zaufania do systemu sprawiedliwości, w tym funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego zgodnie z literą Konstytucji i standardami międzynarodowymi", jak napisano. "Czarny Protest" rozszerzył się również na edukację - strajkujący żądają zaprzestania reformy w wykonaniu minister Anny Zalewskiej.

"Czarny Protest" w siedzibach partii

Kobiety w siedzibach partyjnych przyjmowali politycy Nowoczesnej i PO. Pracownik biura na ul. Nowogrodzkiej odebrał od protestujących postulaty. - Mam wrażenie, że protestujący nie wiedzą już w jakiej sprawie to robią, są wprowadzani w błąd. - W Sejmie nie trwają żadne prace w zakresie zaostrzenia ustawy aborcyjnej. Rząd nie pracuje nad rozwiązaniami w tym zakresie. Rząd pracuje nad rozwiązaniami, które mają pomóc rodzinom wychowującym dzieci niepełnosprawne, oczekującym przyjścia na świat niepełnosprawnego dziecka oraz gdy kobieta oczekuje dziecka poczętego w wyniku czynu przestępczego - tłumaczyła Małgorzata Gosiewska z PiS.

W Warszawie, Katowicach, Poznaniu, Wrocławiu, Gdańsku i w innych miastach w poniedziałek zorganizowano "Czarne Marsze". "Beata, niestety, Twój rząd obalą kobiety", "Oprócz macicy mamy mózgi", "Czarne cipki dla PiS-u" - krzyczały protestujące. W manifestacjach uczestniczyły zarówno osoby, które popierają liberalizację przepisów aborcyjnych, jak i zwolennicy kompromisu. W Poznaniu w strajku wziął udział sam prezydent miasta, Jacek Jaśkowiak.

"Czarny Protest" w Warszawie

Źródło: TVN24/x-news

Krzywonos: Kaczyński "dupa"

Henryka Krzywonos uczestniczyła w "Czarnym Proteście"w Gdańsku przed siedzibą "Solidarności". Według niej, protestujące kobiety mogą identyfikować się ze spuścizną "Solidarności". - W 1980 roku walczyliśmy o niezależne, samorządne związki zawodowe, które miały nas bronić. Nazwa "Solidarność" to nie tylko etykietka, którą można się podpierać - solidarność jest w nas. Związki dla nas nie robią nic, więc nie rozumiem, dlaczego uważają, że są nadal solidarne - mówiła. W rozmowie z reporterem TVN24 mocno krytykowała PiS - według niej, efekt 500 plus za niedługo nie będzie miał znaczenia, a zmiany są szkodliwe dla obywateli. Nazwała też Jarosława Kaczyńskiego wprost "dupą". 

Demonstrację zorganizowano również w Brukseli przed siedzibami instytucji unijnych. Pikieta zgromadziła ok. 100 osób.

Incydent w Warszawie

W Warszawie przed metrem w centrum starli się uczestnicy "Czarnego Protestu" i działacze pro-life. Ci drudzy przynieśli ze sobą transparenty ze zdjęciami zabitych w wyniku aborcji. W pewnym momencie doszło do szarpaniny między kobietą z parasolką, a zwolennikiem zakazu przerywania ciąży. W stronę mężczyzny poleciała parasolka, musiał interweniował policjant, rozdzielający obie grupy. Jedna z kobiet zaczęła szarpać funkcjonariusza i zrzuciła mu służbową czapkę.

- Zrzucając czapkę policjanta tak naprawdę obrażamy nasze państwo. Kobieta, która to zrobiła jest znana i musi liczyć się z konsekwencjami - poinformowano na oficjalnym koncie Policji na Twitterze. - Naruszający prawo w tym agresywna kobieta przy warszawskim metrze - podczas protestu - muszą liczyć się z zarzutami. Sprawy trafią do oceny prokuratur - dodano.

Źródło: PAP

GW

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

 

 

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka