Papież Franciszek.
Papież Franciszek.

Na co dzień Kościół atakują, teraz apelują: Posłuchajcie Franciszka!

Redakcja Redakcja Polityka Obserwuj notkę 98

Po apelu papieża Franciszka o przyjmowanie syryjskich uchodźców dziennikarze i publicyści na co dzień krytykujący Kościół katolicki, podchwycili jego słowa. 

Apel papieża o miłosierdzie dla uchodźców

W niedzielę papież zaapelował, by każda parafia, wspólnota zakonna, klasztor i sanktuarium w Europie przyjęły uchodźców. Watykański rzecznik prasowy doprecyzował, że Franciszek miał na myśli wspólnoty parafialne jako społeczności żyjące na danym terytorium, a nie tylko proboszczów czy plebanie.

Apel papieża powtórzył przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki, a prymas abp Wojciech Polak zauważył, że przyjęcie uchodźców wymaga decyzji biskupów, rozmów na ten temat i skoordynowanego działania Kościoła w Polsce, we współpracy z rządem.

Pochwały dla Franciszka od dziennikarzy

Dziennikarz Tomasz Lis, który znany jest z krytycznego stosunku do Kościoła katolickiego w Polsce, pochwalił: „Piękny i mądry apel papieża - niech każda parafia zaopiekuje się 1 rodziną uchodźców. Czy parafie posłuchają Franciszka?” – napisał na Twitterze. Internauci szybko podpowiedzieli dziennikarzowi, że sam może przyjąć jedną rodzinę uchodźców i przypomnieli, że wielokrotnie atakował Kościół, generalizując problem pedofilii wśród duchownych. 

W radiu w TOK FM dziennikarz argumentował: „Jeśli mamy 16 województw, to 8 tysięcy Syryjczyków, czy 10 tysięcy, to byłaby taka liczba, która nie byłaby dla nas Polaków zawstydzająca. To, na miły Bóg, wypada po 500 osób na województwo. W wypadku województw takich jak np. mazowieckie to w ogóle nie jest kropla tylko kropeleczka w morzu obywateli. Gdybyśmy wzięli pod uwagę tylko duże miasta, to są zawstydzające rzeczy. Ta niby debata, która się toczy w Polsce jest strasznie żenująca i smutna”. 

Renata Kim, dziennikarka tygodnika „Newsweek”, kierowanego przez Lisa, wstydzi się za tych, którzy nie są entuzjastycznie nastawieni do przyjmowania dużej liczby uchodźców: „Wstyd mi za Was, drodzy rodacy o twardych sercach. Za nas wszystkich mi wstyd, bo to jest taki czas, gdy powinniśmy pokazać, że jesteśmy narodem, który rozumie, co to jest solidarność. Że potrafimy odrzucić podziały i uprzedzenia i razem nalegać na polskie władze, by przyjęły uchodźców” – napisała na Twitterze. Na pytania internautów, czy sama przyjmie imigrantów i czy przejmuje się Polakami na terytoriach Ukrainy, ogarniętymi wojną, dziennikarka odpowiedziała: „Nie będę o tym wszystkim rozmawiać, bo wiem, że to nie przybliża nas do porozumienia. Wręcz przeciwnie, sączy tylko jad w serca ludzi, którzy może i wzruszyliby się losem uchodźców, ale przestraszeni bałamutnymi argumentami, uznają, że lepiej zamknąć przed nimi granice naszego kraju”. 

Według publicysty tygodnika „Polityka”, Jacka Żakowskiego, asymilacja uchodźców jest dla społeczeństwa szansą na powrót do chrześcijańskich korzeni. Dziennikarz również pochwalił postawę Kościoła: „Kościół wezwał, aby każda parafia przyjęła jedną rodzinę uchodźców. Myślę, że będziemy ten apel długo pamiętali. Zwłaszcza, że ostro kontrastuje z zachowaniem większości rządów i dużej części nominalnie chrześcijańskich społeczeństw” – napisał na swoim blogu. 

Obowiązkowe kwoty uchodźców

Z najnowszych wytycznych Komisji Europejskiej wynika, że Polska ma przyjąć 12 tys. uchodźców. Jeszcze w maju mówiło się o sprowadzeniu 2 tysięcy osób. Niemcy mają przyjąć 31 tys. imigrantów, Francja - 24 tys., a Hiszpania - 14 tys. osób.

Zdaniem szefa MON Tomasza Siemoniaka, problem imigrantów powinien zostać rozwiązany w inny sposób, niż tylko sprowadzaniem ich do Europy: „Nie chodzi przecież o to, by zapraszać czy skłaniać kolejne dziesiątki tysięcy uchodźców do przybycia do Europy, bo Europa po prostu nie da rady ich przyjąć. Trzeba umieć rozwiązać problemy w Syrii, Iraku, Somalii, Libii, Afganistanie, bo widać że to nie jest tylko kwestia tego, żeby zablokować dopływ uchodźców do Europy” – powiedział w TVN24. 

Wicepremier uważa też, że „premier Ewa Kopacz miała wtedy rację, że ta polityka nie ma sensu, bo jeżeli zgodzimy się kwotować, zgodzimy się na pierwszą, druga grupę, to będzie trzecia, czwarta. Trzeba rozwiązywać przyczyny i podchodzić systemowo do sprawy. Rząd nie uczyni nic, co by w jakikolwiek sposób źle wpływało na bezpieczeństwo Polski i stabilizację” – zapewnił Siemoniak.

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
 
GW

 

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka