Jarosław Szymczyk. fot. policja.pl/ M.Krupa KGP
Jarosław Szymczyk. fot. policja.pl/ M.Krupa KGP

Komendant główny policji nie widział wcześniej nagrań z paralizatora

Redakcja Redakcja Policja Obserwuj temat Obserwuj notkę 171

Komendant główny policji przyznał, że nagrania z przesłuchania Igora Stachowiaka zobaczył dopiero w telewizyjnym reportażu.

- Dla mnie to jest sytuacja, która nie miała prawa mieć miejsca, to jest ewidentne złamanie przepisów, złamanie prawa. To największy dramat w mojej zawodowej historii. Wydarzyła się rzecz straszna, za którą - jako komendant główny policji - chciałbym przeprosić wszystkich tych, którzy ten materiał oglądali. I widzieli człowieka w policyjnym mundurze, który łamie prawo, zadając ból i cierpienie drugiemu człowiekowi - powiedział nadinspektor Jarosław Szymczyk w TVN24.

Komendant nie widział nagrania

Komendant Szymczyk przyznał, że przed emisją reportażu w TVN24 nie widział nagrań zarejestrowanych przez paralizator. - Na polecenie prokuratora zabezpieczono urządzenie taser, które zostało użyte w stosunku do zatrzymanego Igora Stachowiaka. To na polecenie prokuratora zabezpieczono cały rejestrator monitoringu komisariatu policji, w którym doszło do tej tragicznej śmierci - wyjaśniał Szymczyk. Jak dodał, materiałów tych nie widział ani on, ani osoby prowadzące postępowanie dyscyplinarne.

Materiały zostały przekazane do prokuratury, a prowadzący postępowanie dyscyplinarne, trzykrotnie zwracał się do prokuratury z prośbą o przekazanie tego materiału filmowego.Ponieważ nie uzyskał nagrania postępowanie zostało zawieszone.

Komendant główny policji tłumaczył również kwestię brakujących nagrań z przesłuchania Stachowiaka. Chodzi o zapis z monitoringu wewnątrz budynku komisariatu. - Dopiero oględziny tego rejestratora w prokuraturze pozwoliły na stwierdzenie, że zapis wewnątrz komisariatu nie był rejestrowany z uwagi na uszkodzenie tego monitoringu, które trwało od około dwóch tygodni. Nikt nie zgłosił tego faktu, że ten monitoring jest uszkodzony. Jedyny zapis, który się zachował, to zapis z zewnątrz budynku - wyjaśniał. Szymczyk tłumaczył, że wydał polecenie wszczęcia postępowania dyscyplinarnego w sprawie policjanta, który używał paralizatora, ponieważ "już wtedy zachodziło uzasadnione podejrzenie złamania prawa, ponieważ były wstępne informacje mówiące o użyciu paralizatora wobec osoby, która miała założone kajdanki". - Liczyłem, że to postępowanie doprowadzi do ukarania winnego - tłumaczył komendant.

Nierzetelne postępowanie dyscyplinarne

Według Szymczyka otrzymał,on informacje, z których nie wynikało, że w pomieszczeniu, w którym doszło do bulwersujących wydarzeń było więcej policjantów niż jeden, który użył paralizatora.. - Osoby, które przeprowadziły postępowanie dyscyplinarne, zrobiły to w sposób nierzetelny i nierzetelny był nadzór - ocenił. Pytany, dlaczego wobec policjanta, który użył paralizatora zastosowano jedynie trzy miesiące zawieszenia, powiedział: - To efekt zapisów ustawy o policji. Pozwala ona na zawieszenie funkcjonariusza wyłącznie na trzy miesiące. Pytany o swoją ewentualną dymisję odpowiedział: - Mój los jest w rękach pana ministra spraw wewnętrznych i administracji, pani premier, ja poddaję się ich ocenie, jeśli takie decyzje zapadną, oczywiście się im podporządkuję.

źródło: TVN24

KJ


© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.





Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo