Mapa przedstawiająca bazę al-Shajrat, fot. PAP/EPA/US DEPARTMENT OF DEFENSE / HANDOUT
Mapa przedstawiająca bazę al-Shajrat, fot. PAP/EPA/US DEPARTMENT OF DEFENSE / HANDOUT

USA ostrzelały lotniczą bazę w Syrii. Odwet za atak chemiczny na cywilów

Redakcja Redakcja Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 92

USA, na rozkaz prezydenta Donalda Trumpa, dokonały nalotu na bazę lotniczą w Syrii, z której został dokonany atak z użyciem broni chemicznej. Użyto 59 pocisków samosterujących Tomahawk.

Decyzja Trumpa o ataku

- Nie ma żadnych wątpliwości, że Syria użyła śmiercionośnej broni chemicznej wobec swojej ludności. Powstrzymanie i przeciwdziałanie rozprzestrzenianiu śmiercionośnej broni chemicznej leży w żywotnych interesach bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych – oświadczył Trump. Wezwał wszystkie "cywilizowane państwa " do przyłączenia się do Stanów Zjednoczonych w celu położenia kresu rozlewowi krwi w Syrii.

Prezydent USA w swojej rezydencji, zwanej południowym Białym Domem, podejmuje właśnie przywódcę Chin Xi Jinpinga. Przedstawiciele Białego Domu nie ujawnili czy chiński przywódca, został poinformowany wcześniej o planowanej interwencji.

Zniszczenie bazy al-Shajrat

Celem ataku przeprowadzonego z dwóch amerykańskich niszczycieli USS Porter i USS Ross, znajdujących się we wschodnim rejonie Morza Śródziemnego, była baza lotnictwa syryjskiego al-Shajrat, w prowincji Homs. Według amerykańskiego wywiadu z bazy tej wystartował samolot syryjskiego lotnictwa wojskowego, który we wtorek zrzucił bombę ze śmiercionośnym gazem bojowym sarinem na miejscowość Chan Szajchun.

Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka poinformowało, że w ataku na Chan Szajchun, w kontrolowanej przez rebeliantów prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii, zginęło 86 osób, w tym 30 dzieci.To samo źródło poinformowało, że zaatakowana baza lotnicza Shajrat została "niemal całkowicie zniszczona".

Jak poinformował szef Pentagonu James Mattis, atak z użyciem pocisków manewrujących Tomahawk został przeprowadzony o godzinie 20.45 czasu waszyngtońskiego w czwartek (2.45 czasu polskiego w piątek) w samym środku nocy w Syrii, aby zminimalizować ofiary w ludziach. Miała to być jednorazowa akcja, bez dalszej eskalacji konfliktu.

Według relacji gubernatora prowincji Hims, Talala Barazi wśród ofiar śmiertelnych jest kilku syryjskich żołnierzy. Prawdopodobnie ucierpiała też ludność cywilna we wsi położonej niedaleko zaatakowanej bazy. Libańska telewizja Al-Majadin poinformowała, że dowództwo armii syryjskiej zdążyło ewakuować większość samolotów z bazy przed amerykańskim atakiem. Z kolei pracownik bazy anonimowo miał zeznać, że wszystkie samoloty zostały całkowicie zniszczone.

Syryjska telewizja państwowa potwierdziła atak na bazę lotniczą określając go jako "amerykańską agresję". Z kolei opozycja syryjska pochwaliła atak i wyraziła nadzieję, że USA powstrzymają stosowanie przez reżim w Damaszku "zakazanej na świecie broni". Syryjska Koalicja Narodowa oświadczyła, że amerykański atak na bazę Szajrat w prowincji Hims kładzie kres okresowi "bezkarności" i powinien być "zaledwie początkiem".

Dowództwo armii syryjskiej poinformowało w oświadczeniu, że amerykański atak spowodował śmierć sześciu osób oraz obrażenia u kilku innych, a także wyrządził znaczne szkody. W komunikacie wojska atak nazwano "jawnym aktem agresji", który stawia USA w jednym szeregu z Państwem Islamskim, Dżabhat Fatah al-Szam (dawniej: Front al-Nusra) i innymi "organizacjami terrorystycznymi". Oceniono też, że atak szkodzi walce z terroryzmem, prowadzonej przez syryjskie siły rządowe.

Putin: To amerykańska agresja

Kpt. Jeff Davis, rzecznik Pentagonu oświadczył, że Rosja była uprzedzona o ataku, oraz że amerykańskie pociski nie uderzyły w ten rejon bazy, w którym mogły znajdować się wojska rosyjskie. Mimo to prezydent Rosji Władimir Putin uważa atak na syryjską bazę za "agresję wobec suwerennego państwa i naruszenie norm prawa międzynarodowego", i to pod zmyślonym pretekstem. - Amerykański atak rakietowy na syryjską bazę lotniczą wyrządza znaczące szkody stosunkom rosyjsko-amerykańskim i stanowi przeszkodę w skutecznym przeciwdziałaniu terroryzmowi - oświadczył rzecznik prezydenta Rosji Władimira Putina Dmitrij Pieskow.

"Armia syryjska nie ma zapasów broni chemicznej" - oznajmił przedstawiciel Kremla. Ocenił, że zniszczenie wszystkich zasobów tej broni, jakimi dysponowała syryjska armia rządowa, zostało potwierdzone przez wyspecjalizowaną agendę ONZ. Jak mówił Pieskow, Putin ocenia, iż atak amerykański w Syrii jest próbą "odwrócenia uwagi społeczności międzynarodowej od licznych ofiar wśród ludności cywilnej w Iraku".

Według rzecznika Kremla amerykański atak na syryjską bazę "wyrządza znaczące szkody stosunkom rosyjsko-amerykańskim, które i bez tego znajdują się w opłakanym stanie". W ocenie Putina "ten krok (Waszyngtonu) przede wszystkim nie zbliża nas do ostatecznego celu w walce z terroryzmem międzynarodowym, przeciwnie - stwarza poważną przeszkodę w stworzeniu koalicji międzynarodowej w walce z nim i w skutecznym przeciwdziałaniu temu ogólnoświatowemu złu" - przekazał rzecznik rosyjskiego prezydenta.

Szefowie dwóch komisji w wyższej izbie parlamentu Rosji ocenili, że atak amerykański na syryjską bazę lotniczą może przekreślić współpracę wojskowych Rosji i USA w Syrii i stawia pod znakiem zapytania stworzenie koalicji z udziałem obu krajów. Jak twierdzi Wiktor Ozierow, Waszyngton nie kontaktował się z Moskwą przed dokonaniem ataku.

Reakcje na świecie

Rząd Izraela zadeklarował "pełne poparcie" dla przeprowadzonego ataku, nazywając go "mocnym przesłaniem" prezydenta Trumpa. Arabia Saudyjska w oficjalnym komunikacie również pochwaliła "odważną decyzję" prezydenta USA.

Premier Australii Malcolm Turnbull oświadczył, że jego kraj popiera amerykański atak na syryjską bazę lotnictwa. Nazwał go "proporcjonalną i zgodną z potrzebami odpowiedzią". Zaapelował do Rosji, by odegrała swą rolę w przywracaniu pokoju w Syrii. Poparcie wyraził również rząd brytyjski.

Wicepremier Turcji Numan Kurtulmus uznał, że atak rakietowy USA to pozytywne posunięcie. Podkreślił, że społeczność międzynarodowa powinna utrzymać sprzeciw wobec "barbarzyństwa" syryjskiego rządu, a który "powinien być ukarany na arenie międzynarodowej".

Premier Japonii Shinzo Abe oświadczył że jego rząd popiera amerykański atak w Syrii. Zadeklarował, że Japonia wspiera działania USA przeciwko broni chemicznej i rozumie, że celem ataku było niedopuszczenie do pogorszenia sytuacji.

Ministerstwo spraw zagranicznych Chin zaapelowało o "nieporzucanie politycznego rozwiązania kryzysu w Syrii" oraz "niepogarszanie sytuacji" w tym kraju po amerykańskim ataku. Potępiło użycie broni chemicznej "przez jakikolwiek kraj".

Amerykańską operację z kolei potępił Iran. - Takie działania wzmocnią terrorystów w Syrii i skomplikują sytuację zarówno w tym kraju, jak i w całym regionie - powiedział cytowany przez agencję ISNA rzecznik Bahram Kasemi.

Boliwia złożyła wniosek, by w sprawie ataku zwołane zostało posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ za zamkniętymi drzwiami. Następnie zawnioskowała o to Rosja. - Rosja po ataku zawiesiła obowiązywanie zawartego z USA memorandum o unikaniu incydentów i zapewnieniu bezpieczeństwa lotów w trakcie operacji w Syrii - poinformowała rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa.

Szef niemieckiej dyplomacji Sigmar Gabriel ostro skrytykował Radę Bezpieczeństwa ONZ za niezdolność do jasnej i jednoznacznej reakcji na "barbarzyńskie użycie broni chemicznej przeciwko niewinnym ludziom". - Gaz bojowy jest bronią potępianą na arenie międzynarodowej - podkreślił Gabriel. - Militarna akcja USA wobec infrastruktury wojskowej (Syrii) jest zrozumiała wobec fiaska Rady Bezpieczeństwa, jednak obecnie decydujące jest to, by rozpocząć zabiegi o pokój pod egidą ONZ - zaznaczył.

Minister spraw zagranicznych Francji Jean-Paul Ayrault oświadczył, że w nocy został poinformowany o planowanym ataku. Zadzwonił do niego sekretarz stanu USA Rex Tillerson. Użycie broni chemicznej nazwał "zbrodnią wojenną", a reakcję USA "ostrzeżeniem wobec zbrodniczego reżimu Damaszku". O ataku wiedział wcześniej także rząd brytyjski. Z ministrem obrony Michaelem Fallonem kontaktował sie szef Pentagonu James Mattis. - Celem amerykańskiego ataku w Syrii było odstraszenie Asada, a nie rozpoczęcie nowej kampanii wojskowej - zaznaczył.

Komentarze w Polsce

Zdaniem byłego ministra obrony, Tomasza Siemoniaka z PO, dobrze, że taka była reakcja USA. - Po tych obrazkach, które obiegły świat, po tych dzieciach zabitych bronią chemiczną, Trump nie mógł nie zareagować. Być może jesteśmy świadkami jakiegoś przełomu w tej sytuacji - powiedział Siemoniak w radiu TOK FM.

- Stany Zjednoczone są obecne w Syrii od dłuższego czasu wojskowo, prowadzą naloty. Natomiast pierwszy raz uderzyły w siły Asada Reakcja prezydenta Trumpa jest jakąś nową jakością - ocenił. Według posła wśród wojskowych są głosy, że przełomu w Syrii nie da się osiągnąć bez "efektywnego zaangażowania" również na lądzie. - Bardzo jestem ciekaw, czy Donald Trump po tym jak powiedział A, będzie gotów mówić B i C.  Otwarcie Trumpa na Rosję bardzo mocno zderza się z rzeczywistością. Teraz może nic z tego już nie zostać - podkreślił.

- Myśmy się trochę spodziewali tego, że Donald Trump, jak już zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych, będzie się zachowywał w inny sposób, niż Donald Trump z kampanii wyborczej. I zachowuje się inaczej - bywa czasami bardziej pragmatyczny; tutaj, w tej określonej sytuacji bywa bardziej pryncypialny. I dobrze, bo wydaje mi się, że świat Zachodu musi wysłać taki sygnał, że nie będzie przyzwolenia na to, żeby w XXI wieku stosować broń chemiczną - powiedział inny polityk tej partii, Rafał Trzaskowski.

Szefowa kancelarii premiera Beata Kempa nazwała amerykańską akcję "odpowiedzią na barbarzyństwo. - Nie można się godzić w ogóle na użycie broni chemicznej, niejednokrotnie mówiliśmy na ten temat. Jest to jedna z najgorszych broni, jakie można użyć - powiedziała Kempa.

źródło PAP

ja

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.




Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka