Andrzej Przyłębski. fot. http://berlin.msz.gov.pl
Andrzej Przyłębski. fot. http://berlin.msz.gov.pl

Przyłębski: Byłem szantażowany, niewykluczone, że coś podpisałem

Redakcja Redakcja Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 67

Ambasador RP w Berlinie nie wyklucza, że szantażowany, pod groźbą nie wydania paszportu czy relegacji ze studiów za kolportaż pism antykomunistycznych, mógł podpisać zobowiązanie do pracy dla SB.

- Będę prosił IPN o dokonanie jak najszybszej lustracji - powiedział Andrzej Przyłębski w wywiadzie dla wPolityce.pl.

Przyłębski starał się o do Wielkiej Brytanii

Ambasador zaznaczył, że sprawa miała miejsce 38 lat temu i jego pamięć jest "niepełna". - Byłem wtedy studentem I roku i ubiegałem się o paszport do Wielkiej Brytanii. Zostałem tam zaproszony przez mojego wujka, który tam mieszkał, a niegdyś był żołnierzem Armii Andersa - wyjaśnił.

- Niewykluczone, że szantażowany na okoliczność niewydania paszportu, mogłem podpisać jakieś zobowiązanie, ale związane z tym, że będę uważny i ostrożny w Anglii, by nie podejmować współpracy ze środowiskami antyrządowymi w Wielkiej Brytanii i że opowiem o swoim pobycie w Anglii. Prawdopodobnie oficer, który to wydawał, sądził, że będę miał jakieś ciekawe informacje na temat wujka. To był czerwiec roku 1979, po powrocie opowiedziałem o moim pobycie. W moich słowach nie było żadnych rewelacji - mówi Przyłębski. - Opowiedziałem o moim pobycie, o zajęciach z języka angielskiego oraz o tym, że mieszkałem u angielskiej rodziny i to było wszystko. Wuj odwiedzał mnie raz na kilka tygodni- dodał.

Jak zaznaczył, nie pamięta, czy w oświadczeniu do IPN napisał o podpisaniu zobowiązania. -Ale nawet jeśli je podpisałem, to było to wymuszone pod groźbą nie tylko odmowy paszportu, ale także relegacji ze studiów za kolportaż pism antykomunistycznych. Nie było też spełnione kryterium tajności, bo o rozmowie w biurze paszportowym poinformowałem niektórych kolegów w akademiku oraz moją narzeczoną - powiedział ambasador.

- Po powrocie bodaj dwukrotnie poproszono mnie o spotkanie, które rozumiałem jako kontynuację tej współpracy, lecz odmówiłem. Nigdy już nie spotkałem się z tym człowiekiem. Wydaje mi się, że na początku 80. roku poinformowałem pisemnie, że nie chcę dalszych takich spotkań. Nie było z mojej strony żadnego donosu, dotyczącego jakiejkolwiek osoby. Przed wydaniem paszportu pytano mnie o kuzyna Romana Nowaka, który rok wcześniej wyemigrował do USA - zaznaczył Przyłębski.

Ambasador zapewnia, że nie przyjmował pieniędzy i nie pisał raportów

Przyłębski twierdzi, że nigdy nie współpracował czynnie z SB. - Nie traktowałem tego jako zobowiązania do pracy dla SB w Polsce. To zostało przyjęte do wiadomości, bo po dwóch zaproszeniach, na które nie odpowiedziałem, przestano mnie nękać. Przestałem o tym myśleć - podkreślił ambasador.

Jak zaznaczył, podczas rozmowy z ABW "całą tę sytuację przypomniano". - Ja to jakoś zrekonstruowałem, opowiedziałem to oficerom i oni uznali, że to nie spełnia pięciu kryteriów współpracy z SB. W związku z tym otrzymałem certyfikaty dostępu do tajnych materiałów. Rozmowa z ABW trwała dwie godziny - dodał. Dopytywany wskazał, że nie zdawał sobie sprawy, że IPN nie rozpatrzył dotąd jego sprawy. - Nie wiedziałem o tym, ale moje informacje przesłane do IPN zawierają sprawę spotkania w biurze paszportowym - poinformował.

Pytany, czy napisał w swoim oświadczeniu o fakcie podpisania zobowiązania, odparł: - Napisałem na tyle, ile pamiętałem. Po 40 latach często niewiele się pamięta. Nie pamiętam, czy w oświadczeniu do IPN napisałem o podpisaniu zobowiązania. Ale nawet jeśli je podpisałem, to było to wymuszone pod groźbą nie tylko odmowy paszportu, ale także relegacji ze studiów za kolportaż pism antykomunistycznych. Nie było też spełnione kryterium tajności, bo o rozmowie w Biurze Paszportowym poinformowałem niektórych kolegów w akademiku oraz moją narzeczoną.

IPN dokona lustracji Przyłębskiego

Ambasador zaznaczył, że będzie prosił IPN o dokonanie jak najszybszej lustracji. - Zakładałem mylnie, że dawno już to zrobiono - dodał. Pytany, czy myśli, że wypłynięcie dokumentów dotyczących sprawy ma charakter polityczny i związane jest z tym, że wokół Trybunału Konstytucyjnego, którego prezesem jest jego żona Julia Przyłębska, toczy się ostry spór polityczny i prawny, powiedział: "Naturalnie. To jest dla mnie ewidentne. Sprawa ma uderzyć w moją małżonkę".

TW "Wolfgang"

Teczka personalna tajnego współpracownika pseudonim "Wolfgang" dotycząca Andrzeja Przyłębskiego została w piątek udostępniona w poznańskim oddziale IPN. Dokumenty z teczki TW "Wolfgang" obejmują lata 1979-1980.

MSZ wydało oświadczenie, w którym napisano, że resort nie posiada informacji, aby IPN podważył prawdziwość oświadczenia Przyłębskiego, w którym ten zaprzeczył współpracy z SB.

P.o. dyrektor Biura Lustracyjnego IPN Edyta Karolak poinformowała, że  Biuro Lustracyjne IPN wdrożyło procedurę weryfikacji oświadczenia lustracyjnego ambasadora w Berlinie Andrzeja Przyłębskiego.

źródło: PAP

KJ

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka