Antoni Macierewicz i Czesław Mroczek podczas posiedzenia sejmowej komisji obrony, fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
Antoni Macierewicz i Czesław Mroczek podczas posiedzenia sejmowej komisji obrony, fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

PO: Po co znowu badać katastrofę smoleńską. Macierewicz: Boicie się prawdy

Redakcja Redakcja Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 79

Prawie 5 godzin posłowie z komisji obrony dyskutowali o pracach podkomisji smoleńskiej. PO uważa, że nie było powodów do wznawiania badania katastrofy. Macierewicz odpowiada, że PO boi się wyników prac tej komisji.

Czemu służy podkomisja smoleńska?

Komisję zwołano na wniosek grupy posłów PO. W imieniu wnioskodawców Czesław Mroczek ocenił, że powołana przez Macierewicza podkomisja do tej pory nic nie uczyniła i nie wiadomo, dokąd zmierza. Jego zdaniem praca podkomisji jest w jakiejś mierze przedłużeniem pracy zespołu parlamentarnego, którym kierował w poprzednich kadencjach obecny szef MON. Zespół wg Mroczka "działał na zasadzie mnożenia wątpliwości, przeróżnych błędów, które układały się w duże kłamstwo smoleńskie".

- Istnieje olbrzymie przekonanie moje i wielu osób, że cała wasza praca służy rozdrapywaniu ran, a w tej chwili również otwieraniu grobów - podkreślił Mroczek.

W odpowiedzi Macierewicz uznał, że jeszcze raz postanowiono zaatakować i zdeprecjonować rodziny i podkomisję, nie słuchając, co ma ona do powiedzenia. - To po prostu pokazuje jedynie, jak bardzo państwo boicie się wyników prac tej komisji. To pokazuje jedynie, jak bardzo boicie się ujawnienia prawdy na temat tego dramatu – ripostował szef MON.

Macierewicz o powodach wznowienia badania katastrofy smoleńskiej

Macierewicz odniósł się też do powodów wznowienia badania katastrofy smoleńskiej, badanej w latach 2010-11 przez Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pod kierunkiem Jerzego Millera (a także przez Międzynarodowy Komitet Lotniczy MAK w Moskwie, którego szefową jest Tatiana Anodina). Minister zwrócił uwagę, że prawo lotnicze wskazuje, że należy to zrobić, gdy pojawią się nowe fakty. Według niego taką "nową informacją jest fakt, że odnaleziono szczątki samolotu Tu-154M co najmniej 60 metrów przed osławioną brzozą", która - jak dodał - "zgodnie z tezą pana Millera i pani Anodiny miała być przyczyną tej tragedii".

- Są zdjęcia, jest pozycja geograficzna, ocena. Co więcej, te szczątki zostały odnalezione przez ekspertów prokuratury polskiej i są opisane w oficjalnym raporcie polskim. Zaletą, sukcesem i wielką dla Polski korzyścią komisji kierowanej przez pana inżyniera Berczyńskiego jest to, że schowaną informację na ten temat ujawniono. Co więcej, jeden z członków zespołu odnalazł dokładne zdjęcia tego szczątku i w miejscu znalezienia, wraz z przymiarem pokazującym jego rozmiar - powiedział Macierewicz.

Posłowie PO zwracali uwagę, że informacja o fragmentach samolotu 40 metrów przed brzozą była już w materiałach prokuratury. Mroczek ocenił, że podkomisja bazuje na dotychczasowych ustaleniach komisji Millera i prokuratury. - Okazało się, że wszystkie okoliczności, które dzisiaj były poddawane w wątpliwość to nie są nowe okoliczności. One są opisane przez komisję (Millera) i prokuratorów w raportach liczących tysiące stron - powiedział poseł PO, gdy Macierewicz był już nieobecny, ponieważ udał się na spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą.

Nagranie ze Smoleńska z udziałem Putina, Szojgu i Tuska

Na posiedzeniu zaprezentowano też fragment filmu ze Smoleńska nakręconego tam przez operatora TVP, o którym mówił ostatnio w wywiadach Macierewicz. Na nagraniu widać było rozmowę ówczesnego polskiego premiera Donalda Tuska z ówczesnym premierem Rosji Władimirem Putinem oraz ówczesnym ministrem ds. sytuacji nadzwyczajnych FR Sergiejem Szojgu. Według szefa MON cały film składa się z dwóch części - z rekonesansu w nekropolii katyńskiej w marcu 2010 r. oraz spotkania Tuska, Putina i Szojgu 10 kwietnia 2010 r. wieczorem.

Macierewicz podkreślił, że duże znaczenie dla ustalenia przebiegu katastrofy mają kilkuminutowe sceny pozwalające odtworzyć rozmowę Szojgu oraz Putina z Tuskiem oraz rozmowa Krzysztofa Kwiatkowskiego, wówczas ministra sprawiedliwości, z prokuratorem Krzysztofem Parulskim.

Szef MON uważa, że w rozmowie Tuska, Putina i Szojgu przedstawiono przebieg katastrofy smoleńskiej w sposób sprzeczny z późniejszymi ustaleniami MAK i komisji Millera. - Nie ma mowy o brzozie, nie ma mowy o tym, że samolot odwrócił się do góry nogami w powietrzu i uderzył, jak nam tłumaczono, najsłabszą częścią, czyli grzbietem samolotu, co spowodowało zniszczenia i straszliwą masakrę wszystkich pasażerów – mówił Macierewicz. Zaznaczył, że rejestrator głosów w kokpicie został odnaleziony 15 minut po katastrofie i odczytany ok. godz. 18 w dniu katastrofy. Według Macierewicza Rosjanie otworzyli to urządzenie bez wiedzy Polaków.

Rekonstrukcja wrakowiska, Błasika nie było w kabinie pilotów

Macierewicz powiedział też, że ówczesny minister obrony Bogdan Klich złamał prawo, bo nie powołał KBWLLP bezpośrednio po katastrofie, lecz kilka dni później. - Będę występował do prokuratury w tej sprawie - zapowiedział Macierewicz, przywołując w tym kontekście artykuł kodeksu karnego, który mówi o niedopełnieniu obowiązków.

Szef zespołu lotniczego w podkomisji Marek Dąbrowski zaprezentował ilustrację z rekonstrukcją wrakowiska, położenia ciał ofiar i ich obrażeń. Powiedział przy tym, że ciało dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika, który według komisji Millera miał być w kokpicie Tu-154M, zostało znalezione obok ciał innych pasażerów. - Cztery osoby (tylu lotników liczyła załoga Tu-154M – PAP) były w różnych miejscach. Trzech członków załogi było na tyle daleko od pana generała Błasika, że gdyby przyjąć, że on stał w kabinie, to musiałby być naprawdę w towarzystwie dużej liczby pasażerów, zamiast członków załogi – powiedział Dąbrowski.

Dodał, że żadna z osób odsłuchujących nagrania z kokpitu, także osobiście znających Błasika, nie rozpoznała jego głosu. Z kolei przewodniczący podkomisji dr Wacław Berczyński powiedział, że podkomisja dysponuje znacznie lepszym odczytem głosów z kokpitu niż miała komisja Millera. Dąbrowski ocenił, że nie ma potwierdzenia dla tezy komisji Millera m.in. o presji na załogę. - Na tym etapie badań należy przyjąć, że miała miejsce nieudolna próba zatuszowania prawdziwych przyczyn katastrofy i prawdziwych winnych jej wystąpienia - uważa Dąbrowski.

Dąbrowski poinformował też, że podkomisja bada informację ABW o tym, że na wrakowisku znaleziono 18 aktywnych telefonów komórkowych, należących m.in. do prezydentowej Marii Kaczyńskiej, generałów, pracowników Kancelarii Prezydenta i stewardessy. - Trwają analizy w celu ustalenia, czy aktywność dużej ilości telefonów komórkowych na pokładzie mogła mieć przyczynę związaną z nietypowymi wydarzeniami na pokładzie samolotu - powiedział Dąbrowski.

Brzoza i odłamki - inne ustalenia niż w raportach MAK i KBWLLP

Inny członek podkomisji Tomasz Ziemski mówił, że odłamki lewego skrzydła Tu-154M, które według dotychczasowych ustaleń złamało się po uderzeniu w brzozę, znajdowały się w trzech różnych miejscach wrakowiska, niektóre w odległości od 15 do 30 metrów za drzewem. - Na podstawie przeprowadzonej analizy materiałów ikonograficznych na głównym polu szczątków i ustaleniu miejsc zalegania odłamków końcowej odejmowanej części lewego skrzydła Tu-154M należy stwierdzić, iż tak zwana północna bruzda nie została wyryta przez odłamki pochodzące z końcowej części kikuta skrzydła. Konkluzja ta jednocześnie falsyfikuje położenie płatowca w ostatniej fazie lotu, przedstawione w raportach końcowych MAK i KBWLLP oraz opinii biegłych prokuratury RP - przekonywał Ziemski.

Macierewicz i członkowie podkomisji przekonywali, że zapisy czarnych skrzynek zostały sfałszowane. Zapis zawierał w sobie kadry uszkodzone z tego okresu lotu, o którym w ekspertyzie było napisane, że tych kadrów nie ma - tłumaczył Dąbrowski.

Kierwiński podważa niezależność podkomisji Berczyńskiego

Poseł PO Marcin Kierwiński, który ma być szefem parlamentarnego zespołu smoleńskiego, jaki Platforma ma powołać w przyszłym tygodniu, zarzucił szefowi MON, że to on decyduje, co zaprezentuje podkomisja smoleńska. - Udowadnia pan tezy, które stawia jeden człowiek - minister obrony narodowej, nie ma to nic wspólnego z niezależnością - powiedział do Berczyńskiego. Dąbrowskiemu, dokonującemu analiz samolotu wytknął, że z wykształcenia jest architektem. Członków podkomisji pytał, kiedy pojadą na miejsce katastrofy. 

Berczyński tłumaczył, że członkowie podkomisji nie byli na miejscu katastrofy, bo nie ma na to zgody ze strony Rosji. Powiedział też, że w odpowiedzi na swój list, w którym zwracał się do MAKo dostęp do oryginałów czarnych skrzynek, wraku Tu-154M, dokumentów i możliwość wysłuchania ekspertów, dostał zaproszenie na spotkanie w Moskwie. - Ja tam nie pojadę do Moskwy po to, żeby się spotkać z panią generał Anodiną. Jeżeli pojadę do Moskwy, to wtedy, kiedy te nasze prośby czy żądania wyrażone w liście, który podpisałem, zostaną zapewnione, bo inaczej to po prostu nie ma tam po co jechać – dodał.

Sprawa ekshumacji - rodziny przechodzą przez piekło

W posiedzeniu wzięła też udział Ewa Kochanowska, wdowa po RPO Januszu Kochanowskim, który zginął w Smoleńsku. Odniosła się do zapowiedzianych przez Prokuraturę Krajową ekshumacji szczątków ofiar tragedii 10 kwietnia 2010 r., które wywołują ogromne emocje.

Jak podkreśliła, rodziny mówią, że przechodzą przez piekło. Jej zdaniem, bardzo łatwo z imienia i nazwiska można wskazać osoby które je na to skazały. - Są to prokuratorzy: Seremet (Andrzej, ówczesny prokurator generalny), Parulski (Krzysztof, ówczesny Naczelny Prokurator Wojskowy), Szeląg (Ireneusz, ówczesny szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie) – mówiła.

Z kolei poseł PiS Andrzej Melak, którego brat zginął w Smoleńsku, przekonywał, że antagoniści komisji smoleńskiej żyją "w ułudzie i goebelsowskich kłamstwach", które sami spreparowali. Przypomniał, że ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz zapewniała, że przy identyfikacji zwłoksą polscy lekarze - "wierzyliśmy, bo byliśmy naiwni" - mówił; domagał się też zwrotu szczątków samolotu. W jego ocenie wtedy "żaden z ministrów, żaden z premierów" nie dorósł do roli obrońcy polskich spraw. 

Pod koniec 5-godzinnej dyskusji przewodniczący podkomisji dr Wacław Berczyński poprosił, by członkowie podkomisji mogli już opuścić salę uznając, że nie ma już pytań "technicznych", a jedynie polityczne. - Nie jestem gotów na słuchanie jakichś inwektyw, niesłużących wyjaśnieniu prawdy - powiedział. Ostatecznie członkowie pozostali na sali i odpowiedzieli na ostatnią rundę pytań od posłów.

źródło PAP

ja

Zobacz także:

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

 

 

 

 

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka