10 lat Salon24.pl. Rosemann: Cały szereg mistrzów, których podziwiam

Redakcja Redakcja Polityka Obserwuj notkę 19

Na początku w Salonie24 odczuwałem zachwyt nad umiejętnością wznoszenia się ponad podziały. Dziś zastąpił go żal, że tak bardzo tym podziałom się poddaliśmy - mówi Rosemann, bloger Salon24.pl od 8 lat.

Jak trafiłeś na Salon24.pl?

To zasługa kobiet. O Salonie24 pierwszy raz przeczytałem w jakimś tekście w jakiejś gazecie. Tekstu ani gazety już nie pamiętam. Pamiętam, że napisano w nim o Katarynie, którą nazwano „popularną blogerką, publikująca na platformie blogowej Salon24”. Zaraz poszukałem tej „platformy blogowej”, stając się od razu jej czytelnikiem. Pisać zacząłem niewiele później, także za sprawą niezwykłej kobiety. Pierwszy mój tekst zainspirowany był rozmową z panią Lilianą Sonik, obejrzaną w TVN po emisji filmu „Trzech kumpli” Anny Ferens i Ewy Stankiewicz. Było to dokładnie 28 czerwca 2008 r., tekst zatytułowany był „Polska od podszewki”. Pod nim pojawiło się osiem komentarzy, wszystkie przychylne, a pierwszy napisany przez pana Jana Kalembę.

Jak opisałbyś w skrócie te 10 lat obecności na rynku Salon24.pl?

To bardzo trudne pytanie. Bo nie umiem na nie odpowiedzieć, wyzbywając się kontekstu, którym jest czas, gdy zadajecie pytanie. Pamiętam mój pierwszy zachwyt Salonem24, odczuwany szczególnie, gdy miałem pierwszą okazję spotkać blogerów i komentatorów, którzy w nim pisali. Dziś ten zachwyt nad umiejętnością wznoszenia się ponad podziały zastąpił żal, że tak bardzo tym podziałom się poddaliśmy. Salon24.pl miał swoje wzloty, z których najwyższym był wywiad udzielony mu przez Baracka Obamę i upadki. Taki los.

Bardziej od tekstów pamiętam ich autorów. Cały szereg mistrzów, których podziwiałem i podziwiam. Nie będę wymieniał bo byłaby to długa wyliczanka. Pamiętam szczególnie tych, którzy odeszli. Wielu kolegów z Salonu24 miałem szczęcie poznać osobiście. Mam nadzieję, że wielu jeszcze będę miał okazję.

Które z Twoich tekstów najbardziej pamiętasz? Uważasz za najważniejsze, najbardziej osobiste?

Moje teksty… Nigdy nie ukrywałem, że nie uważam siebie za osobę jakoś szczególnie istotną w Salonie24. Raczej za blogera trzecioligowego, ze skłonnościami do grafomanii. Zatem mojej teksty także w mojej ocenie jakoś specjalnie nie zasługują na wspomnienie. Wspomnę jednak o dwóch. Pierwszym to tekst „List otwarty do Młodej Lewicy” z 16 października 2008 r., będący odpowiedzią na list młodych lewicowców skupionych wokół ówczesnego szefa SLD Napieralskiego. List dość topornie relatywizujący przeszłość Jaruzelskiego. To było bodaj w dniu II urodzin Salonu24, celebrowanych w „Cafe Rozdroże”. Podszedł do mnie „Kazet” z „Renką” - wtedy ich poznałem - i powiedział, że cytatami z mojego tekstu posłużyła się Justyna Pochanke, rozmawiając w TVN24 o liście Młodej Lewicy z Napieralskim. Drugi to tekst z 2 października 2010 r. zatytułowany „Aż poleje się krew (katalog prostych czynności manualnych)”. Raczej niespecjalnie zauważony. Niecałe trzy tygodnie później w Łodzi Ryszard Cyba zamordował Marka Rosiaka.

Czego życzysz Salonowi na przyszłość i blogerom?

Żeby znów kiedyś można było pogadać w Cafe Rozdroże tak, jak kiedyś. I by było o czym.

Dziękuję za rozmowę.

Zobacz też:

GW

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
 

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka