Salon24.pl jest chyba ostatnią platformą, w której sąsiadują ze sobą teksty dwóch zwaśnionych politycznych plemion – mówi bloger Tomek Laskus.
Salon24.pl: Co skłoniło Cię do założenia bloga w Salon24.pl i co sprawiło, że zechciałeś akurat w tym miejscu pisać swoje teksty?
Tomek Laskus: Mój pomysł na jakąś przygodę publicystyczną był dosyć spontaniczny i w sumie mało przemyślany. Coraz intensywniej interesowałem się życiem społeczno-politycznym, a im więcej wiedziałem, tym silniej kształtowały się moje poglądy. Wraz z nimi wewnętrzna potrzeba ekspresji.
Po drugie, chciałem przekonać się, czy moje opinie i przemyślenia mają jakąś wartość w świecie rzeczywistym, czy ich „wartość” funkcjonuje wyłącznie w mojej głowie. Od początku zdecydowałem się pisać nieanonimowo, czyli pod swoim prawdziwym nazwiskiem, żeby unikać niedomówień, podejrzeń i żebym to ja jako ja był oceniany, a nie nick, generujący całą furę wyobrażeń w głowach czytelników. Nie chciałbym być źle zrozumiany, nie mam nic przeciwko anonimowym blogerom, uważam, że anonimowość jest ważną częścią szeroko rozumianej blogerskiej społeczności, chcę tylko wytłumaczyć, dlaczego akurat ja się na nią nie zdecydowałem.
A dlaczego Salon? To jest dosyć proste, chociaż trudno to ująć tak, żeby nie zabrzmiało wazeliniarsko, ale z uwagi na to, że okazja jest urodzinowa, pozwolę sobie na to – Salon był po prostu najlepszy. Jeżeli już chciałem gdzieś publicznie zaistnieć, szukałem miejsca najbardziej poczytnego, najlepiej prowadzonego, a także wymagającego, gdzie dyskusja jest żywa, a kontrargumenty adwersarzy na wysokim poziomie.
Jak opisałbyś w skrócie te 10 lat w Salonie? Co najbardziej utkwiło Ci w głowie, które teksty - swoje i innych uważasz za najważniejsze?
Ważnych tekstów przewija się na Salonie zbyt wiele, żeby dokonywać odpowiedzialnego wartościowania. Gdybym zaczął, to skończyłbym z wrażeniem, że kogoś niesłusznie pominąłem albo potraktowałem niesprawiedliwie. Jeśli zaś chodzi o moje teksty, to było kilka takich, które doczekały się odzewu przekraczającego moje oczekiwania, ale nie lubię o nich wspominać, bo jak sobie o nich przypominam, to zaraz mam wrażenie, że już więcej nic dobrego nie napiszę i mój czas minął.
Czego życzysz Salon24.pl na przyszłość i wszystkim blogerom?
Na początku Salon24 był nowatorski, bo pozwalał na interakcję zawodowców z niezawodowcami i umieszczał wszystkich uczestników dyskusji w strukturze poziomej, czyli takiej, w której wszyscy zabierali głos na równych prawach, bez wystąpień ex cathedra. W dobie mediów społecznościowych już tej funkcji pełnić tak efektywnie nie może, tak się po prostu życie internetowe rozwinęło, nie ma co się obrażać na rzeczywistość. Ale wydaje mi się, że Salon może być nowatorski na innym polu – otóż jest chyba jak na razie ostatnią platformą, w której sąsiadują ze sobą teksty dwóch zwaśnionych politycznych plemion. Rzeczywistość rządowa często spotyka tu rzeczywistość opozycyjną i nawet nie chodzi o reprezentatywność takiego czy innego stanowiska, bo to zawsze będzie sprawa kontrowersyjna, ale o sam fakt, że polska plemienna w dobie polaryzacji rąbanej coraz ostrzejszą siekierą ma tutaj okazję zorientować się, czy też przypomnieć sobie, poprzez pisanie w tym samym miejscu, że w sumie ma jedną ojczyznę.
Dziękuję za rozmowę.
Zobacz:
- Blog Tomka Laskusa w Salon24.pl
- Salon24.pl ma 10 lat. Opowieść Bogny i Igora
- 10 lat Salon24.pl. Warzecha: To był bardzo solidny trening
GW
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Komentarze
Pokaż komentarze (57)