Miejce wybuchu w Budapeszcie, fot. PAP/EPA/ZOLTAN BALOGH
Miejce wybuchu w Budapeszcie, fot. PAP/EPA/ZOLTAN BALOGH

Wybuch bomby w Budapeszcie. To był zamach na policjantów

Redakcja Redakcja Polityka Obserwuj notkę 10

W centrum Budapesztu doszło do wybuchu w pobliżu ruchliwego skrzyżowania. Celem zamachu byli policjanci. Dwoje z nich zostało poważnie rannych. Za tydzień na Węgrzech odbędzie się referendum ws. obowiązkowych kwot przyjmowania imigrantów. 

Zamach na policjantów, poszukiwania sprawcy

Do zdarzenia doszło w sobotę o godz. 22.36. Według świadków wybuch uszkodził samochody i okna budynków oddalonych nawet o 20 metrów. - Stwierdziliśmy bez żadnych wątpliwości, że celem zamachu byli nasi policjanci - podkreślił komendant główny policji węgierskiej Karoly Papp.

Stwierdzono, że ładunek był domowej roboty. Ciężko ranił dwoje policjantów. Przeszli oni operacje i ich stan jest stabilny, 23-letnia kobieta znajduje się jednak w stanie śpiączki.

Zapytany, czy mógł to być zamach terrorystyczny, Papp odparł, że policja sporządziła siedem możliwych wersji i jest badana każda możliwość. - Zapewniam: schwytamy sprawcę i poznamy jego motywację – oświadczył.

Za pomoc w odnalezieniu zamachowca wyznaczono nagrodę w wysokości 10 mln forintów (ponad 140 tys. zł). Według danych policji, ma 20-25 lat; około 170 cm wzrostu i był ubrany w jasny płócienny kapelusz, ciemną płócienną kurtkę, niebieskie dżinsy oraz białe buty sportowe.

Referendum ws. obowiązkowego przyjmowania imigrantów

Za tydzień, 2 października, na Węgrzech odbędzie się referendum w sprawie kwot przymusowego osiedlania imigrantów. Pytanie brzmi: "Czy chce Pan/Pani, by Unia Europejska mogła zarządzać również bez zgody parlamentu obowiązkowe osiedlanie na Węgrzech?" Rząd codziennie ostrzega przed imigracją, wiążąc ją z zagrożeniem terrorystycznym, więc w przypadku zamachu w Budapeszcie badany jest także wątek dżihadystowski. 

Węgierski minister obrony Istvan Simicsko przestrzegał w kampanii, że na Węgrzech w każdej chwili może dojść do zamachu terrorystycznego, sekretarz stanu ds. polityki narodowościowej Arpad Janos Potapi powiedział, że ewentualne osiedlenie imigrantów jest niebezpieczne dla rdzennych mniejszości narodowych, a należący do rządzącego Fideszu burmistrz miasta Kaposvar, Karoly Szita ostrzegł, że choć węgierskie miejscowości stoją przed perspektywą ogromnego rozwoju, to może mu zagrozić przymusowe osiedlanie imigrantów.

Kilka partii opozycyjnych - w tym Węgierska Partia Socjalistyczna, Koalicja Demokratyczna, Razem i Dialog na rzecz Węgier - optuje za bojkotem głosowania. Skrajnie prawicowy Jobbik zachęca do pójścia na referendum i udzielenia przeczącej odpowiedzi, a Węgierska Partia Liberalna namawia do udzielenia odpowiedzi twierdzącej, argumentując, że pytanie jest tendencyjne.

Orban: Unia powinna wszystkich nielegalnych imigrantów deportować

Premier Viktor Orban powiedział, że referendum ma mu pomóc w walce o zaostrzenie polityki imigracyjnej w Unii Europejskiej, której w przeciwnym wypadku grozić będzie występowanie kolejnych po Wielkiej Brytanii państw. Według Orbana Węgrzy mają się wypowiedzieć, "czy chcą się zmienić pod znakiem takiej utopii, czy też chcą pozostać Węgrami, jak to im się udało przez wieki - kosztem wielu ofiar".

Szef rządu Węgier uważa, że Unia Europejska powinna wszystkich nielegalnych imigrantów deportować i zgromadzić ich w obozach poza granicami Wspólnoty, np. w Afryce Północnej, gdzie mogliby składać wnioski o azyl.

Szef kancelarii premiera, Janos Lazar oświadczył, że nawet jeśli większość Węgrów odpowie przecząco na to pytanie, to kraj nie wystąpi ze struktur UE. Sam Orban zaznaczył, że referendum będzie miało konsekwencje publiczno-prawne. Pytany, czy ma na myśli modyfikację traktatu lizbońskiego UE, premier odparł, że najpierw należy określić treść pożądanych zmian, a potem formę.

źródło PAP

ja

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

 

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka