Katastrofa Airbusa A320. Znaleziono jedną z czarnych skrzynek

Redakcja Redakcja Polityka Obserwuj notkę 151

Wciąż niewyjaśniona pozostaje kwestia utraty wysokości przez samolot Airbus A320, który rozbił się wczoraj we francuskich Alpach. Zginęło 150 osób. Dziś ma rozpocząć się analiza zapisów z jednej z czarnych skrzynek, którą znaleziono w miejscu katastrofy. 

Airbus A320 niemieckich linii Germanwings rozbił się na wysokości ok. 2 tys. metrów n.p.m., niedaleko miejscowości Barcelonnette. Maszyna, która leciała z Barcelony do Duesseldorfu zniknęła z radarów przed godziną 11.00. Na miejscu katastrofy nie znaleziono nikogo żywego. Na pokładzie było 150 pasażerów i członków załogi.

Przedstawiciel Germanwings na konferencji przyznał, że wciąż nie ustalono narodowości niektórych ofiar. Podał jednak dane na chwilę obecną. Według najnowszych informacji, w katastrofie zginęło: 72 obywateli Niemiec, 35 Hiszpanów, dwóch Australijczyków, Argentyńczyków, Irańczyków, Amerykanów i Wenezuelczyków oraz po jednym obywatelu Wielkiej Brytanii, Holandii, Kolumbii, Meksyku, Japonii, Danii, Belgii i Izraela.

- Nadal jesteśmy w szoku, ale w atmosferze żałoby będziemy robić wszystko, by zapewnić opiekę rodzinom ofiar - zapowiedział Thomas Winkelmann.

Ekipie ratunkowo-śledczej udało się odnaleźć jedną z czarnych skrzynek (zobacz film). Według informacji Reutersa, są na niej zarejestrowane rozmowy z kokpitu. - Skrzynka jest uszkodzona, ale uda się z niej wydobyć potrzebne dane - powiedział szef francuskiego MSW. Śledczy poszukują jeszcze drugiej skrzynki, na której zostały zarejestrowane parametry lotu, co jest kluczowe do wyjaśnienia prawdopodobnych przyczyn katastrofy. 

W rejon katastrofy ma zostać przetransportowanych śmigłowcami 30 ratowników górskich, a 65 kolejnych wyruszy pieszo i dołączy do nich w późniejszych godzinach. Bardzo zła pogoda, w tym padający na wysokości ponad dwóch kilometrów śnieg oraz silny wiatr, uniemożliwią prawdopodobnie włączenie do akcji śmigłowców. Ekipa, która wyjdzie w góry, ma znaleźć drugą czarną skrzynkę.                

Obszar, na którym rozrzucone są szczątki maszyny, ma prawie 4 hektary i jest trudno dostępny, m.in. ze względu na strome ściany skalne i znaczne różnice wysokości, od 150 do 200 metrów, a także ze względu na leżący w górach śnieg i zagrożenie lawinowe.

Dziś na miejsce katastrofy ma dotrzeć także 10 specjalistów medycyny sądowej i 3 antropologów. Pobiorą oni próbki DNA, które mogą być wykorzystane przy identyfikacji ofiar. Świadkowie, którzy widzieli rozrzucone szczątki samolotu i ciał, mówią, że widok jest przerażający. Największa zachowana w całości część airbusa nie jest większa od przeciętnej wielkości samochodu. 

W Barcelonie na lotnisku pracuje sztab kryzysowy i centrum pomocowe. Przysłano tutaj specjalistów, którzy mają zapewnić pomoc psychologiczną bliskim ofiar. Rodziny poproszono o dostarczenie przedmiotów mogących zawierać kod DNA pasażerów airbusa, np. szczoteczki do zębów. Próbki zbierze laboratorium kryminalistyczne katalońskiej policji. Jednostka ta zajmie się także identyfikacją ciał - podaje "El Pais".

Brytyjski "Telegraph" podaje z kolei, że ciała pasażerów z miejsca katastrofy będą przewożone do miasteczka Seyne. Sala gimnastyczna została zamieniona w kostnicę, tutaj będzie dokonywana identyfikacja zwłok na podstawie dostarczonego materiału DNA.

Biały Dom oświadczył, że katastrofa nie wygląda na spowodowaną przez zamach terrorystyczny. Szef francuskiego MSW podkreśla, że "wszystkie przyczyny" katastrofy będą badanie, ale ta zakładająca zamach "nie jest główną". Lufthansa, właściel linii Germanwings, przypuszcza, że doszło do nieszczęśliwego wypadku, a każda inna teoria to tylko spekulacje. 

Przyjazd w okolice tragedii zapowiedzieli na dziś prezydent Francji Francois Hollande, kanclerz Niemiec Angela Merkel i premier Hiszpanii Mariano Rajoy. Hiszpania ogłosiła 3 dni żałoby narodowej. 

Niemiecka prasa informuje, że piloci Germanwings odmówili lotów z powodu naprawy, która dzień wcześniej uziemiła airbusa na kilkadziesiąt godzin. Łączą oni usterkę z katastrofą. Kilku pilotów odmówiło lotu, tłumacząc to "powodami osobistymi". Właściciel linii lotniczych Lufthansa stwierdził, że odmowa wynikała z "głębokiego stresu" związanego z katastrofą. 

Szef Lufthansy Carsten Spohr zapewnił, że Airbus A320 był w znakomitym stanie technicznym. Wykluczył, by naprawa klapy koła przeprowadzona dzień wcześniej mogła mieć związek z przyczyną katastrofy, ponieważ wg niego nie miała żadnego wpływu na bezpieczeństwo.

źródło: Reuters, Mirror, tvp.info, tvn24.pl

 

 

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka