Dziennikarze tygodnika "Wprost" domagają się od szefa PMPG Group Point, Michała Lisieckiego, wyjaśnień ws. jego kontaktów z ABW. Nieoficjalnie mówi się, że redakcję opuści kilka znanych osób, które nie zgadzają się z decyzją o zwolenieniu Sylwestra Latkowskiego. Czy afera taśmowa ma związek ze zmianami w redakcji "Wprost"?
- Zmiana na funkcji redaktora naczelnego zbiega się w czasie z wyjściem na światło dzienne akt tzw. afery podsłuchowej, wśród których istnieje dokument ABW dotyczący spotkania Pana Prezesa z funkcjonariuszami tej służby. Treść notatki poddaje w wątpliwość wspólną linię redakcji i wydawnictwa dotyczącą tamtych, wstrząsających dla wszystkich dni. Oczekiwalibyśmy odniesienia się do tej sytuacji i odpowiedzi, czy te dwie sprawy są ze sobą związane - pisali dziennikarze w liście do Lisieckiego. Niezależna.pl, która dotarła do notatki ABW, twierdzi, że wydawca "Wprost" spotykał się z oficerami służby specjalnej 2 tygodnie po wybuchu afery taśmowej. I przekazał im trzy wydania tygodnika, gdy te były w druku. Lisiecki miał ostrzegać również ABW przed wypłynięciem kolejnych stenogramów z nagrań - cytował funkcjonariuszom wpisy dziennikarzy "Wprost" na Twitterze.
Jak tłumaczy wydawca tygodnika w specjalnym liście do redakcji, wszystko to robił w związku z publiczną prośbą Donalda Tuska o współpracę, po wybuchu afery z podsłuchami najważniejszych polityków.
Co mogło szczególnie oburzyć dziennikarzy tygodnika "Wprost"? Fragment notatki ABW, z której wynika, że Lisiecki uważa działania służby specjalnej w siedzibie redakcji za profesjonalne. Lisiecki tłumaczył niezależnej.pl, że są to słowa wyrwane z kontekstu rozmowy przez funkcjonariuszy.
Źródło: gazeta.pl, 300polityka.pl, presserwis.pl, niezależna.pl
Komentarze
Pokaż komentarze (28)