Zawrotna kariera polityka PO z Piaseczna Łukasza K.

Redakcja Redakcja Polityka Obserwuj notkę 65

Szef PO w podwarszawskim Piasecznie Łukasz K. to młody, ale już znany samorządowiec - głównie z niewyparzonego języka i zaciekłej walki z byłym starostą. K. tydzień temu witał w Piasecznie Bronisława Komorowskiego. Od wczoraj siedzi w celi podejrzany o korupcję.

K. urodził się w 1980 r. W wieku 26 lat dostał się do rady powiatu piaseczyńskiego z drugiego miejsca listy PO. Cztery lata później z powodzeniem startował już z pierwszego miejsca. Jego kariera nabrała tempa – najpierw był szefem struktur gminnych PO, potem wiceszefem struktur powiatowych, aż wreszcie w 2013 r. został szefem powiatowej PO. Stamtąd to już tylko krok do parlamentu krajowego lub europejskiego, albo na ministerialne stanowisko. Wczoraj te perspektywy prysły jak mydlana bańka. K. został zatrzymany przez CBA podczas brania łapówki, aresztowany na 3 miesiące, a partia usunęła go ze swych szeregów.

Przed wyborami samorządowymi w 2010 r. K. opublikował w lokalnej prasie sponsorowany artykuł, w którym argumentował, że tylko duże partie, a raczej tylko jego macierzysta partia, gwarantują uczciwość i kompetencję we władzach samorządowych. Lokalne stowarzyszenia zaś to, jego zdaniem, same układy, które chcą dorwać się do władzy. Część z nich działa tylko po to, by „przejąć i utrzymać władzę”, przez cztery lata „żyją w uśpieniu”, by przed wyborami „z wrzaskiem wkraczać na scenę”. 

W samorządzie i lokalnych mediach K. znany jest z ciętego języka i walki z byłym już starostą piaseczyńskim Janem Dąbkiem, który tę funkcję pełnił przez dwie kadencje. W 2010 r. K. próbował zablokować wybór starosty. Gdy to się nie powiodło, zaskarżył ważność wyborów. Bezskutecznie. Przez lokalne media przetoczyła się sprawa faktury, która wzbudziła zastrzeżenia K. – za usługę gastronomiczną wystawionej dla starostwa przez firmę należącą do żony starosty za obsługę imprezy sportowej. Faktura opiewała na kwotę nieco ponad 4 tys. zł i – jak argumentowano w starostwie – zawierała ona tylko koszt zakupu produktów potrzebnych do poczęstunku ponad 60 osób.

Na lokalnych forach można znaleźć różne opinie na temat Łukasza K. „Koleżeński, wesoły, bezpośredni, merytoryczny, zakapior samorządowy. Osoba pewna siebie, potrafiąca staroście krwi napsuć niewygodnymi pytaniami”. Ale też: „Od takiej osoby i z takim stażem chyba można już oczekiwać czegoś więcej jak gwiazdorskiego uśmiechu? A czy napsuł krwi staroście?”. „Pewnie w wielu indywidualnych spawach sporo pomógł, ale na forum ogólnym to chyba bardziej celebryta, niż działacz samorządowy”.

W marcu 2011 r. radna PO Katarzyna Nowocin-Kowalczyk zaapelowała do zarządu koła tej partii o wotum nieufności wobec K.: „Trudno nie zauważyć, że od dłuższego czasu Łukasz K. używa koła PO do promowania własnej osoby. Nie działa dla grupy tylko dla siebie. Swoim działaniem i nieprzemyślanymi wypowiedziami coraz częściej stawia koło PO w Piasecznie w niezręcznej sytuacji, co powoduje, że Platforma Obywatelska w naszym rejonie zaczyna być postrzegana negatywnie” – czytamy w jej liście. 

Nowocin-Kowalczyk w swoim liście zauważyła, że Łukasz K. „nie jest typem negocjatora, nie potrafi dyskutować, a wyróżnia się manipulowaniem i oczernia swoich kolegów z partii” – pisała radna. „Łukasz K. nie jest osobą wiarygodną ani kimś, komu można zaufać” – kończyła swój apel o wotum nieufności dla K. Wniosek nie uzyskał jednak poparcia większości. 

Lokalną opinią publiczną wstrząsnęło wydarzenie, które miało miejsce niedługo potem; sprawa nie ma związku z K. W kwietniu 2011 r. radna Nowocin-Kowalczyk... została pobita w urzędzie przez asystenta burmistrza z PO Zdzisława Lisa. Po zdarzeniu asystent z pracy zrezygnował, a sprawą zajęła się prokuratura. Po niespełna dwóch miesiącach umorzyła postępowanie ze względu na „brak znamion przestępstwa”. Decyzję prokuratury podtrzymał później sąd, do kobieta się którego odwołała. 

Aktywność K. jako radnego powiatowego  i działacza PO w latach 2012-2013 trudno prześledzić , bo strona lukaszkrawczynski.pl zniknęła z sieci, a fejsbukowy profil K. jest pełen nieistotnych wpisów, choć zwraca uwagę np. ta opinia: „Jak patrzę na ewolucję PO od samych jej początków to z przykrością muszę stwierdzić ze skręciliśmy za bardzo w prawo! Nie podoba mi się ze twarzą rządu i PO jest Gowin! To nie moje klimaty! Z nadzieja czekam na zmianę kursu!”.

W marcu 2014 r. Łukasz K. - radny powiatowy od dwóch kadencji - ogłosił niespodziewanie rezygnację z mandatu. Jak mówi w wywiadzie dla lokalnej gazety, zdecydowało podjęcie przez radnych uchwały o ochronie dzieci przed ideologią gender. "Nie zgadzam się, by spory ideologiczne przenosić na grunt samorządu” – tłumaczył K.

Uchwała miała jednak tylko przelać czarę goryczy, która napełniała się od dawna. K. w tym samym wywiadzie wypowiada się lekceważąco o samorządzie, który określa jako „folklor piaseczyński”, a radnych jako „głupców”. Nie zostawia suchej nitki na staroście Janie Dąbku, o którym mówi  m. in.: „Na każdym kroku chce pokazać swoją wyższość. Żeby dostać pozwolenie na budowę, wójt danej gminy musi współfinansować jakieś zadanie powiatu, bo inaczej mamy strajk włoski i pozwolenie na budowę może ciągnąć się w nieskończoność. To są chore sytuacje. Mam zupełnie inną wizję powiatu”. 

Złożenie mandatu nie zakończyło jednak kariery i pozycji K. w partii. Przewodniczący PO w powiecie w ubiegłą sobotę witał jako pierwszy Bronisława Komorowskiego, gdy prezydent wysiadał w Piasecznie ze swojego „bronkobusa”. 

Wczoraj CBA aresztowało K. w jednym z warszawskich hoteli podczas przyjmowania 150 tys. złotych od biznesmena Moshe T. Jak twierdzi prokuratura, za ponad 600 tys. złotych Łukasz K. miał załatwić mu w piaseczyńskim samorządzie zmianę planu zagospodarowania przestrzennego dużej działki we wsi Wólka Kozodawska. 

Opozycyjne wobec piaseczyńskiego PO Stowarzyszenie Centrum wydało wczoraj oświadczenie, w którym zadaje pytania: „Kto stoi za Łukaszem K.? Kto był jego mocodawcą? Czyje interesy reprezentował? Jakie przedsięwzięcia zostały zakończone, a jakie są w trakcie realizacji przy udziale Łukasza K.? (...) Czy jego szef w strukturach partyjnych – burmistrz Piaseczna Zdzisław Lis – wiedział o działalności Łukasza K. oraz czy i jakie decyzje na prośbę Łukasza K. podejmował?”. 

W związku z aresztowaniem K. burmistrz Zdzisław Lis (PO) opublikował oświadczenie, w którym czytamy m. in.: "zatrzymany nigdy nie był i nie jest ani pracownikiem reprezentowanego przeze mnie urzędu ani samorządowcem Gminy Piaseczno. Zaręczam, że zatrzymany nie miał żadnego wpływu na procedury prowadzone w Urzędzie Miasta i Gminy Piaseczno. (…) Fakt, że zatrzymany był członkiem władz PO oraz jej wiceszefem w Piasecznie nie oznacza, że - w sposób niezgodny z prawem - mógł wpływać lub wpływał na decyzje podejmowane w gminie".

Wczoraj władze PO podjęły decyzję o wyrzuceniu K. ze swoich szeregów.

 

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka