Dzieci na wiecu B. Komorowskiego. Jest kontrola MEN

Redakcja Redakcja Polityka Obserwuj notkę 97

MEN skontroluje szkoły w Aleksandrowie Kujawskim. To efekt kontrowersji, jakie wywołała obecność dzieci na wiecu Bronisława Komorowskiego. Niektóre trzymały tabliczki z hasłem "Popieram Komorowskiego". Sprawa wywołała emocje wśród dziennikarzy i polityków.

Nie wiadomo, czy udział dzieci w politycznym wiecu prezydenta był ustalany z rodzicami. Spotkanie wyborcze w Aleksandrowie Kujawskim odbyło się w południe, kiedy powinny być one w klasach na lekcjach. Niektórzy dziennikarze i publicyści zwracali się do minister edukacji narodowej, Joanny Kluzik-Rostkowskiej za pośrednictwem Twittera:

- Pani minister , czy według Pani dzieci podczas godzin lekcyjnych powinny uczestniczyć w mityngach kandydatów na prezydenta? - pytał zaskoczony Marek Magierowski.

- Byłem tam i sam w materiale pokazałem klasę, która dostała dzień wolny w szkole, bo do małego Aleksandrowa przyjechał Prezydent - komentował Krzysztof Skórzyński.

Wojciech Wybranowski apelował do MEN: - Linczowaniu jestem przeciwny. Więcej złego niż dobrego. Ale MEN powinien zareagować by takie sytuacje się nie powtarzały.

Joanna Kluzik-Rostkowska twierdzi, że to nie sztab zdecydował o udziale dzieci w wiecu B. Komorowskiego: - To decyzja szkoły a nie sztabów. Ważny umiar i rozsądek - napisała na Twitterze. Dodała też w wymianie zdań z dziennikarzami, że "(...) absolutnie nie jest dopuszczalna sytuacja, w której dzieci mają dzień wolny dlatego, że polityk przyjeżdża ze swoją kampanią". I dlatego MEN skontroluje szkoły w Aleksandrowie Kujawskim.

Sztab Bronisława Komorowskiego również odniósł się do kontrowersyjnego udziału dzieci w wiecu wyborczym. Według Roberta Tyszkiewicza, politycy PO nie mają wpływu na to, kto przychodzi na tego typu wydarzenia.

Andrzej Duda poproszony dzisiaj o komentarz do sprawy, odparł: - Dochodzą do mnie takie informacje, że kiedy przyjeżdża pan prezydent Bronisław Komorowski, to lokalne władze z PO wyprowadzają urzędników, pracowników, żeby zrobić frekwencję na placu. Teraz słyszymy o tym, że dzieci są przyprowadzane ze szkół w ramach zajęć po to, żeby budować frekwencję na spotkaniach pana prezydenta. Widocznie w normalnych warunkach ludzie nie chcą przyjść na spotkania z panem prezydentem i Platforma musi się chwytać takich metod - komentował kandydat PiS na prezydenta.

Jaki finał powinna mieć historia z Aleksandrowa Kujawskiego? Czy winni tego, że dzieci nie poszły na lekcje, a uczestniczyły w politycznym wydarzeniu, są politycy, a może dyrektorzy, nauczyciele i rodzice?

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka