"Wprost" i sprawa Durczoka - czy dziennikarze złamali standardy?

Redakcja Redakcja Rozmaitości Obserwuj notkę 102

Środowisko dziennikarskie jest podzielone w ocenie publikacji tygodnika "Wprost" o Kamilu Durczoku. Jedni uważają, że złamano standardy dziennikarskiej rzetelności. Inni, że publikacja była zasadna. Sam zainteresowany argumentował, że nie mógł się bronić, bo w artykule o molestowaniu nie padło jego nazwisko.

"Durczok kieruje zespołem „Faktów”, które oglądają miliony widzów. Rozmawia z najważniejszymi ludźmi w państwie. Ocenia i piętnuje dwulicowość, wydaje werdykty dotyczące innych osób, komentuje najważniejsze wydarzenia. Przez lata stał się autorytetem dla wielu młodych dziennikarzy. Obowiązują go nieco inne standardy niż gwiazdy rocka" - tak redaktor naczelny "Wprost", Sylwester Latkowski, bronił tekstu na na temat prywatnego życia redaktora "Faktów" TVN we wstępie do ostataniego numeru tygodnika. Część dziennikarzy przyjmuje jego argumenty i uważa, że ujawnienie opinii publicznej szczegółów zajścia z udziałem Kamila Durczoka w mieszkaniu na Mokotowie było zasadne. Inni jednak dostrzegają złamanie standardów dziennikarskich, jakich mieli się dopuścić autorzy, piszący o prywatnych sprawach kolegi po fachu.

"Kilka miesięcy temu wydawca "Wprost" proponował mi stanowisko redaktor naczelnej tygodnika. Dobrze, że jej nie przyjęłam. Musiałabym dziś biegać po cudzych mieszkaniach i grzebać ludziom w szufladach. Uważajcie, co wrzucacie do śmietnika, zbliża się redaktor Latkowski..." - napisała wczoraj na Facebooku Monika Olejnik.

Jacek Żakowski w rozmowie z portalem internetowym "Faktu" krytykuje metody, jakimi posłużyli się dziennikarze, opisując życie prywatne Durczoka, ale jednocześnie wskazał, że jego kariera może być skończona: "Według mnie kompletnym skandalem jest grzebanie komuś w prywatnych zapiskach i insynuacyjne wiązanie go z różnymi sytuacjami, jak to zrobił tygodnik „Wprost”. To nie ma nic wspólnego z dziennikarstwem. (...) Jeśli zgłoszą się ofiary i będą twarde przesłanki, że Durczok molestował, to moim zdaniem jego kariera będzie zniszczona. Trudno sobie wyobrazić, żeby firma w której pracuje mogła tolerować molestowanie" - dodał publicysta.

Cezary Gmyz w Telewizji Republika podkreślił, że tekst o "ciemnej stronie" Durczoka jest szokujący, ale popularny dziennikarz może się bronić - np. pytaniem, co działo się przez dwa tygodnie od momentu szarpaniny z redaktorem "Faktów" do wizyty dziennikarzy "Wprost" na mieszkaniu w Mokotowie. Zdaniem Gmyza, autorzy artykułu nie wzięli pod uwagę możliwości prowokacji, w którą ktoś mógł wplątać Durczoka.

Redaktor naczelny "Super Exspressu" Sławomir Jastrzębowski uważa, że złamano wszelkie możliwe standardy dziennikarskie przy pisaniu tekstu o popularnym prezenterze telewizyjnym: "Dziennikarze „Wprost” wchodzą do cudzego mieszkania, w którym Durczok był nie wiadomo jak długo i ze sobie tylko znanych powodów kojarzą jego osobę z białym proszkiem i erotycznymi akcesoriami, które mogli przecież przynieść sami. Jakim prawem? Prostym: zniszczyć za wszelką cenę". Podał też pod wątpliwość śledztwo gazety ws. mobbingu "w wielkiej stacji telewizyjnej": "Jaki dalszy ciąg śledztwa, skoro oni nie przeprowadzili żadnego śledztwa, natomiast wysłuchali zwierzeń jakiejś pani?" - pyta Jastrzębowski.

Janina Jankowska w Salon24.pl: "Dziś rano usłyszałam głos Kamila Durczoka. Tego człowieka skrzywdzono. Radiowiec odczytuje prawdę w dźwięku.  Szok.  Może koledzy dziennikarze, wszelkimi metodami goniący za skandalem, poczują, co znaczy znaleźć się po drugiej stronie".

"Na razie z całej sprawy pozostają fotografie, na których Latkowski z Majewskim grzebią w rzeczach Durczoka" - komentuje Wojciech Czuchnowski na portalu "Gazety Wyborczej". Według niego, molestowanie seksualne to bardzo poważne przestępstwo i należy zbadać, czy w TVN dochodziło do takich praktyk. Póki co jednak - zauważa - tygodnik "Wprost" nie podał dalszych szczegółów, a zajął się "grzebaniem" w prywatnym życiu Durczoka.

Jak na zarzuty, dotyczące złamania standardów dziennikarskich, odpowiadają autorzy tygodnika "Wprost"? Na razie krótko. Michał Majewski ironizuje na Twitterze: "Gdyby był księdzem, sprawa byłaby prostsza". I dodaje: "Przy agencie Tomku, Hofmanie były oklaski. Cóż za zaskoczenie, że tu jest inaczej!".

Z którymi argumentami Państwo się zgadzacie? Przedstawicieli mediów, którzy twierdzą, że złamano standardy dziennikarskie, opisując życie prywatne Kamila Durczoka i fotografując przedmioty w zastanym mieszkaniu? Opinią Kamila Durczoka, który mówi, że artykuł "Wprost" to "potworne dziennikarstwo hybrydowe", bo sprawił, że przez dwa tygodnie toczyły się spekulacje na jego temat, a on nie mógł się przed tym bronić? Czy rację ma naczelny tygodnika Sylwester Latkowski, który broni decyzji o publikacjach?

 

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości