Marsz Niepodległości zakłócony przez prowokatorów

Tegoroczny Marsz Niepodległości znowu zakłócony przez zamaskowanych prowokatorów. Przy rondzie Waszyngtona wywiązała się bijatyka między bojówkarzami a policją. Do akcji wkroczyły oddziały prewencji. 

Chuligani na rondzie Waszyngtona zerwali znaki drogowe, barierki oddzielające torowisko, niszczyli przystanki tramwajowe. Zamaskowani mężczyźni rzucali kamieniami, flarami, petardami oraz butelkami z benzyną. Policja użyła gazu pieprzowego, łzawiącego i armatek wodnych.

W związku z zamieszkami zatrzymanych zostało ponad 200 osób - powiedział rzecznik Policji Mariusz Sokołowski. Czynności policyjne nie zostały zakończone. 

Na antenie Telewizji Trwam Robert Winnicki oskarżył policję i anarchistów. Jeden z organizatorów Maszu Niepodległości twierdził, że wspólnym celem policji i anarchistów miało być zakłócenie pokojowego przemarszu przez wpuszczenie na czoło marszu lewicowych bojówkarzy.

Na zdjęciach pokazanych przez TVP Info wyraźnie było widać, że w pewnym momencie celem ataku stała się straż marszu (ludzie w pomarańczowych kamizelkach), sformowana przez organizatorów. Blokada czoła Marszu Niepodległości doprowadziła do bardzo niebezpiecznej sytuacji, bo reszta marszu została zatrzymana na wąskim moście Poniatowskiego.  

Szefowa stołecznego biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego Ewa Gawor oświadczyła, że dobrze układa się współpraca służb porządkowych z organizatorami marszu, którzy zakomunikowali, że bojówkarze przed czołem marszu nie należą do legalnego zgromadzenia. 

Dopiero po praskiej stronie policji udało się odseparować od kolumny marszu kilkuset chuliganów, a spora część uczestników marszu dotarła już do celu, którym w tym roku jest miejsce urodzin Romana Dmowskiego przy ulicy Zielenieckiej. 

Krzysztof Bosak ze Stowarzyszenia Marsz Niepodległości powiedział, że organizatorzy marszu odcinają się od osób wdających się w bójki z policją na rondzie Waszyngtona w Warszawie. Bosak powiedział, że marsz doszedł do swojego celu, czyli przed Stadion Narodowy. 

- Jeżdżę na mecze od piątego roku życia i muszę to powiedzieć. Bo ktoś musi. Trzeba się odciąć od tych, co robią zamieszki z lewej i prawej strony. To są debile, kretyni i ćwierćmózgi. Ich nie obchodziło, że na scenie był kombatant. Niech sobie zrobią swój marsz, antypolicyjny - krzyczał na antenie TVP Trwam przedstawiciel straży Marszu.

Po godzinie 18.00 uczestnicy Marszu Niepodległości zaczęli się rozchodzić do domów. Policja czuwa nad sytuacją, ale wciąż dochodzi do starć. Około godz. 19.00 marsz został oficjalnie odwołany.

Informacje na temat tego, że chuligani atakowali oprócz policji także straż Marszu Niepodległości i jego uczestników, potwierdziła na konferencji szefowa stołecznego biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego Ewa Gawor. Komendant stołecznej policji powiedział, że oddzielenie chuliganów nastawionych na konfrontację siłową od uczestników marszu uważa za sukces. 

Według szacunków policji w marszu brało udział ok. 30 tys. osób. Dane ze środy mówią o 276 osób doprowadzonych na policję, kilkudziesięciu osobach rannych (51 policjantów i 24 cywilów).