Coś niesamowitego! Po pierwszym, bardzo kiepskim secie, podnieśliśmy się i doprowadziliśmy do tego, że brazylijskiemu trenerowi co chwila spadały słuchawki z uszu. Roznieśliśmy Brazylię, bez nerwówki 3:1 i zostaliśmy Mistrzami Świata!
Ostatni punkt, warty złota w czwartym secie należał, a jakże, do Mariusza Wlazłego. Brazylijczycy, mimo fantastycznego Wallace'a i Lucarelliego, nie dali rady Naszym. Pokonaliśmy mistrzów po pierwszym, przegranym secie, do 22, 23 i 22!
Wielkie brawa! To niesamowity zastrzyk entuzjazmu dla naszego sportu i, co tu dużo mówić, Polski!